Podróż do LA (z Warszawy, LOT’em)

Pierwsza z części związanych z wylotem do USA. Wpis zawiera opis podróży samolotem od wejścia na lotnisko w Warszawie, aż po wyjście z lotniska w Los Angeles i wypożyczenie samochodu.

Na lotnisko szybko, 20 min skm ze śródmieścia za 3,4 zł. Albo uberem. Na Chopinie pustki, tak by się mogło wydawać. Nadanie bagażu i odprawa – niecałe 30 sekund, 10 osób w kolejce i płynne przechodzenie do 20 czynnych okienek, obsługa przyjazna, w ślicznych mundurkach. Jedynie szybka informacja, żeby być na 30 min przed zamknięciem bramki. Nie wykupiliśmy z moją osobą towarzyszącą miejsc obok siebie, a Pani sama zapytała czy chcę, aby nas połączyć J Przy punkcie bezpieczeństwa Pan z obsługi żartuje sobie, że nasz lot jest z  Modlina i zostało nam 40 minut. Myślę sobie... kurczę, naprawdę żyję w europejskiej stolicy. Przy gejcie już tylko szybkie sprawdzenie bagażu podręcznego (czyli brak sprawdzenia) i te nowe pytania LOT’u dotyczące bagażu… „Kto pakował ten bagaż?” (Wstyd się było przyznać, że mama), „kto oprócz pana miał dostęp do zawartości bagażu?” (no mama…), „czy przewozi pan mięso, owoce, środki chemiczne, antybiotyki..?” i tak dalej.

 

Wchodzimy na pokład. 12h bezpośredniego lotu Warszawa-Los Angeles, wykupione na 2 tygodnie przed wyprawą podczas świątecznej promocji za niecałe 2200zł. Bajka. Bez promocji są za około 3200, może trochę mniej. Z odpowiednim wyprzedzeniem cena 2200 jesst osiągalna.

Zatem wchodzimy do samolotu, przechodzimy przez klasę biznes:


źródło: lot.pl


Następnie przez klasę premium economy:

źródło: lot.pl

 

I dochodzimy do economy class, gdzie wcale nie jest tak najgorzej:

 

źródło: lot.pl 

 

Startujemy. Podobno w dreamlinerze mniej trzęsie, bo konstrukcja to kompozyty i dzięki temu jest bardziej odporna na trzęsienie. Otóż może to przypadek, ale ja przy lekkiej chorobie lokomocyjnej zwymiotowałem (choć dawno mi się to w samolocie nie zdarzało). No nic, ale trzęsie tak samo.

Nowa polityka LOT’u dotycząca drinków i przekąsek obejmuje od końca grudnia 2017 także klasę economy, przez co od razu przyjemniej siedzi się w tym delikatnym ścisku z darmowym winem w dłoni. Nie ma tam zbyt dużo miejsca na nogi, choć siedzenia są bardziej wygodne niż w tanich liniach.


Mieliśmy 3 miejsca na 2 osoby, co i tak było wielkim szczęściem. Myślę, że gdybyśmy mieli tylko 1 na osobę, to umarłbym, nie w przenośni, ale dosłownie bym umarł.

 

Zastosowaliśmy 2 taktyki. Lot był o 10 rano. Moja osoba towarzysząca poszła spać normalnie, choć na krócej niż zawsze. Ja nie spałem wcale, by spać w samolocie. Najgorsza decyzja w moim życiu. I tak tyle się dzieje, że ciągle ktoś wstaje, rusza siedzeniem, najzwyczajniej przechodzi, czy rozmawia. Byłem zbyt zmęczony żeby siedzieć, byłem zbyt zmęczony na cokolwiek. Czas mijał jakby się z nami bawił. Pierwsze 6 godzin jeszcze jakoś , lecz później się zatrzymywał. Bezpośredni lot brzmi dobrze, ale jednak warto się pochylić nad opcji z przesiadkami (często tańszymi).

 

Czas na trochę konkretów: otóż POSIŁKI! Oprócz faktu, że w każdej chwili możemy dostać ciepły bądź zimny napój czy przekąskę – przysługują nam 2 ciepłe posiłki. Pierwszy przyszedł bardzo szybko, był niezły, niezbyt duży, ale naprawdę niezły. Ziemniaki, kawałek mięsa kurczaka, sałatka, baton. Natrafiliśmy jednak na problem. Otóż moja osoba towarzysząca jest Vege. To nic dziwnego, żyjemy w XXI wieku, nie w PRL’u. Sam jem tylko drób, i to bardzo rzadko.  Zatem – nie ma wyboru – masz posiłek, posiłek jest mięsny i jesz lub nie. Choć ktoś z obsługi, kto zamówił sobie vege zamienil się z nami i sytuacja miała swój happy end to.. dowiedzieliśmy się, że podobno można gdzieś wybrać opcję posiłku. Jednak nie w samolocie, a też na pewno nie podczas wyboru biletów, bo takiej opcji tam nie było. Nie wiem, może trzeba zadzwonić na infolinię LOT’u i podać numer lotu i miejsca, a wtedy coś wykombinują. Nie uważacie jednak, że to trochę skomplikowane? Zatem #Lot, proponuję, abyście dodali do opcji biletu wybór posiłku, to tylko 2 opcje, a dzięki temu na pewno zyskacie sobie przychylność wegetarian (i nie tylko).

Po drodze ciągle  można było coś przekąsić i pić do oporu J Drugi posiłek był już bez mięsa (nie było więc problemu), były to naprawdę dobrej jakości pierożki z serem, trochę owoców i batonik.

Czas nadal mijał jakby sobie z nas żartował, jednak cel sam w sobie pokrzepiał nawet najbardziej zmęczone umysły i serca. Otóż po równych dwunastu godzinach wylądowaliśmy w LA (+ kolejny puke po lądowaniu, gdzie samolot 20 minut wjeżdżał pod lotnisko, ale to już mój prywatny problem :> ).

LA LA LA LA LA LA LA LA LA LA LA LA LA LA LA LA LA LA <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

 

Na lotnisku formalności trwają już bardzo szybko (jeśli macie wizę). Przechodzicie jakieś 500 metrów różnymi korytarzami, odprowadzają Was do bramki, gdzie tylko pracownik strzela Wam stempelek i jesteście wolni. Idziecie po bagaż i wychodzicie z lotniska.

 

ALE. Oczywiście, ze musi być jakieś ale J Ale jeśli nie macie wizy, tylko poruszacie się ruchem Visa Waiver Program (program rządu Stanów Zjednoczonych, który pozwala obywatelom poszczególnych krajów podróżować do Stanów Zjednoczonych w celach turystycznych lub biznesowych na okres do 90 dni bez konieczności uzyskania wizy) jak większość Europy zachodniej czy Australia - musicie czekać w NIEWYOBRAŻALNIE DŁUGIEJ KOLEJCE (naprawdę, jakieś 300 osób w 6-członowym wężyku po 50 osób), żeby pracownicy sprawdzili wasze odciski palców i zadali 3 proste pytania. Otóż moja osoba towarzysząca ma francuski paszport i nie potrzebuje wizy. Ale potrzebuje za to stać w tej ponad 1.5 godzinnej kolejce.  Oczywiście solidarnie zostałem z nią (choć chcieli nas rozdzielić, to się nie dałem, i byłem głupi). Więc po 12-godzinnym locie trzeba stać jeszcze w niemal 2-godzinnej kolejce, która porusza się do przodu naprawdę wolno… zZzZzZzZz… tak narzekamy, że potrzebujemy wizy, ale podróżując często do stanów wolę zapłacić jednorazowo te 600zł i w ciągu 10 minut wyjść z lotniska, niż stać w tej przerażającej kolejce x razy.

 

Możecie się z tym oczywiście nie zgadzać, ale to naprawdę frustrujące. Wyszliśmy już z lotniska, teraz należy tylko wypożyczyć samochód (busy poszczególnych wypożyczalni czekają przed wyjściem z lotniska i zawożą nas bezpośrednio do sprzedawcy).  My skorzystaliśmy z Hertz, to było całkiem szybkie i przyjemne. Dostajemy papier z potwierdzeniem, wykupujemy dodatkowe ubezpieczenie (przed przyjazdem nie chcieliśmy go brać, jednak w końcu przychodzi  zdrowy rozsądek i dobry sprzedawca, że to tylko 8$/dziennie, a zabezpiecza to nas przed wszelkimi zdarzeniami), udajemy się na parking, wybieramy samochód z danej klasy, pakujemy walizy, przekręcamy kluczyki w stacyjce i… WITAJ PRZYGODO <3

 

KLIK PO SAMOCHÓD :]

 

C.D.N.

2018-01-17